czwartek, 31 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 1

W końcu wyjeżdżam z tego Dortmundu, nigdy nie kojarzył mi się dobrze, a ostatnio nawet koszmarnie. Właśnie wracam z ośrodka, w którym leczyłam swoją depresję, anoreksję i chorobę dwubiegunową.
   Zastanawiacie się co to jest? Jest to ciężka choroba, bardzo trudna do wykrycia, kiedy trafiłam do ośrodka nie wiedziałam o jej istnieniu. U każdego może się objawiać inaczej, w moim przypadku było tak, że jednego dnia moja samoocena i nastrój był tak wysoki, że mogłabym zrobić wszystko na co mam ochotę, kolejnego dnia natomiast było odwrotnie, miałam myśli samobójcze. Bywało, że nawracało to sezonem zimowym, w którym moja depresja się nasilała, a latem i wiosną nachodziły mnie epizody maniakalne, częste gonitwy myśli. Milion myśli na minutę przeszkadzało mi w czytaniu książek, czy jakichkolwiek długich tekstów.
   Do diaska... Zapomniałam się przedstawić! Nazywam się Nadia Amosarska, we wrześniu skończyłam 19 lat. Co tu więcej wspominać? A tak, zanim trafiłam do ośrodka mieszkałam w Polsce, dokładniej to w Zamościu, jednak po śmierci taty zdecydowałam z mamą, że sama zdecyduję o swoim życiu i tak jadę moim eleganckim, starym audi do Monachium. Ten samochód jest starszy ode mnie i jest pewnie starszy od Mario Goetze, bo rocznik ma 88, ale nie jest porysowany i co najważniejsze słucha się tylko mnie. Wracając do moich wspomnień z ośrodka, otóż nie było mi tam łatwo, na początku nikt nie wiedział jak się ma mną zająć. Nie miałam żadnych zainteresowań, a moje życie tkwiło w maniakalnej przestrzeni, w której liczyło się dla mnie to aby schudnąć jak najwięcej. To zaczynało się już chore, a zmartwieni rodzice mnie tam wysłali, czasem się domyślam dlaczego. Bo nie chcieli, abym umarła im z głodu. Początkowo nie wiedziałam co mam o tym sądzić, obwiniałam ich, że pozbyli się problemu, ale potem zrozumiałam, że oni chcą dla ciebie dobrze Nadio.
Pewnie jesteście ciekawi po co ta głupia Nadia jedzie do Monachium, skoro w Dortmundzie też można prowadzić ciekawe życie? Otóż wybieram się tam żeby zapomnieć o wszystkim co mnie spotkało w moim nędznym życiu. Ale dlaczego Monachium, a nie jakiś Paryż, albo Barcelona? Moja odpowiedź, mam nadzieję, że was nie zanudzi, mimo że jestem osobą, która jest bardzo stonowaną, nudną i mogłabym wymieniać jeszcze miliony moich cech, ale lekarz mi zabronił myśleć, szczególnie teraz jesienią o przykrych rzeczach.
   W ośrodku poznałam swoją prawdziwą, wspaniałą i jedyną przyjaciółkę, taką którą się spotyka tylko raz w życiu. Każdy ma na pewno takiego przyjaciela na zawsze, mi się udało ją spotkać w najgorszym momencie jaki mogłabym mieć w życiu. W pierwszym tygodniu mieszkałam sama w pokoju. To był okropny tydzień. Nie potrafiłam się przed nikim otworzyć, wydawało mi się, że ludzie, którzy mnie otaczają są fałszywi i wcale nie chcą mojej przyjaźni. Wtedy wracając korytarzem zauważyłam ją! Siedziała na korytarzu przy stoliku, sama jak palec i jadła kanapkę z serkiem topionym, na stoliczku leżała jakaś gazeta sportowa, a na okładce był Mario Goetze bez koszulki. Podeszłam i usiadłam naprzeciwko nieznajomej, najpierw spiorunowała mnie wzrokiem. Nie ukrywam, że się troszkę przestraszyłam i chciałam wycofać, ale było już za późno. Zaczęłyśmy rozmawiać, jednak najpierw się przedstawiłam.


-Hej. Jestem Nadia Amosarska. -powiedziałam niemalże łamliwym głosikiem.
-Maria Ćwiklińska. -popatrzyła na mnie swoimi niebieskimi jak lód oczyma.



Maria opowiedziała o sobie wiele ciekawych rzeczy. Połączyła nas ta polska krew, chociaż pochodziła z drugiego krańca Polski. Wylądowała w ośrodku na o wiele krócej niż ja, może dlatego, że nie miała zbyt wiele chorób w porównaniu do mnie, czyli wiecznie chorej Nadii. Marysia była chora anoreksję, kiedy zdjęła koszulkę przed myciem można było dokładnie przeliczyć jej żebra, które wystawały, a z nich zwisała skóra. Obrzydliwy widok. Mimo wszystko obie potrafiłyśmy sobie pomóc, Maria coraz szybciej przybierała na wadze i nabierała coraz to piękniejszych, kobiecych kształtów. Bardzo cieszyłyśmy się kiedy którakolwiek przybrała na wadze. Nigdy nie zapomnę jak jej zimne, niebieskie oczęta zamieniały się w takie szczęśliwe i pełne blasku. Marysia postanowiła mi pomóc z moją chorobą, jaką była moja dwubiegunowość i depresja. Nawet nie zauważyłam jak to robi. Wszystko zaczęło się od tej gazety z Mario, zaczęłam się interesować sportem, ogólnie rzecz biorąc, sportowcami. Zakochałam się w Bayernie Monachium. Razem zaczęłyśmy oglądać mecze, czytać gazety na ten temat, robić wiele, wiele rzeczy. Polubiłam tych chłopaków z południa Niemiec, najbardziej to chyba wpadł mi w oko Manuel Neuer i Thomas Muller. Patrząc na nich czułam jak moja energia, która tak bardzo mi była potrzebna wraca z dnia na dzień. Nie wspominając o Marii, która cieszyła się, że odnalazła, a nawet stworzyła sobie bratnią duszę. Dziewczyna wyszła dwa miesiące przede mną z ośrodka, ona też zachciała posmakować nowego życia i zaszaleć, dlatego też zaprosiła mnie do Monachium, tylko po to abyśmy spełniły swoje marzenia. Jej o szalonej miłości z Mario, a moje o tym, abym w końcu była szczęśliwą osobą.
  No cóż, ale się rozgadałam. Za chwilę dojeżdżamy do Monachium, akurat jak wjeżdżam się rozpadało, to chyba nie wróży nic dobrego? Boże, jak ja się boję tego co mnie tam czeka...

_____________________________________________________________

W Sylwestrową noc Ania napisała rozdział 1 ^^ Tak, nigdzie się tej nocy nie wybieram miśki, ale wam życzę dobrej zabawy! :)
Buziaki! :*