niedziela, 6 marca 2016

ROZDZIAŁ 20

Siedziałam na tarasie i czytałam książkę, którą ostatnio polecił mi mój przyjaciel Joshua Kimmich. Tak przyjaciel. Już od pół roku nie spotykamy się, a on odnalazł swoją drugą połówkę imieniem Liesel. Jak patrzyłam na niego i jego wybrankę to mnie, aż coś skręcało w środku. Tak bardzo jej nienawidziłam, ale w środku też się cieszyłam ze szczęścia mojego byłego chłopaka. Czasem tylko przypominałam sobie jak to było kiedyś, gdy byliśmy szczęśliwi we dwójkę... Ciepły wiosenny dzień, ja wraz z nim jesteśmy nad pięknym jeziorem. W pewnym momencie słychać nasze śmiechy, rozmowa ucicha, a twarze przybliżają się do siebie i łączą się w pocałunku.
To wspomnienie nigdy nie dawało mi spokoju... Tak często wracałam do niego. Chciałam je wymazać z mojej pamięci, potrzebowałam pomocy. Jak na zawołanie zjawiła się Maria, trzymając na rękach wtulonego w nią malutkiego Francisa.


-Witaj Nadio. -uśmiechnęła się i wymieniłyśmy się przyjacielskim buziakiem w policzek.
-Cześć... Siadaj. -westchnęłam i wzięłam na swoje kolana chłopca.
-Wyglądasz na jakąś zmartwioną... -usiadła wygodnie- Muszę Ci jakoś poprawić humor. -postanowiła.
-Marysia... Naprawdę wszystko jest dobrze. Nie wiem czym się tak przejmować. -machnęłam ręką.
-Musisz zapomnieć o Joshui. -westchnęła- On ma już dziewczynę, a Ty? Weź się w garść.
-Nie potrzebuję chłopaka. -prychnęłam.
-Może chłopaka nie, ale musisz się zabawić.. A nie siedzieć tu jak czarna wdowa! -zaśmiała się głośno.
-Tylko nie wdowa! -oburzyłam się.
-Kup sobie ładne ciuszki i ruszamy dzisiaj w tango! -zachichotała.
-Maria... A Mario? Nie będzie zazdrosny? -popatrzyłam na nią pełna niepewności.
-Mario pójdzie z nami. Potrzebujemy przecież podwózki. -wzruszyła ramionami.
-No tak... -uśmiechnęłam się.
-A słyszałaś? Dominika w tym tygodniu ma termin. Podobno ma być znowu chłopiec. Holger tam szaleje ze szczęścia! -zaśmiała się.
-To dobrze. Będzie miał następce. -uśmiechnęłam się. -A kiedy widziałaś Dominikę?
-Ostatnio jakoś... -zamyśliła się -Ale brzuch to ma ogromny! Większy niż ja jak byłam mała z tym maluchem. -pogładziła syna po policzku.
-Ma! Weś! -zaczerwienił się mały chłopiec.
-Uroczy jest! -zaśmiała się.



******

Gdy wróciłam z Francisem do domu, zastałam Mario w kuchni. Coś gotował, jak zawsze pewnie wymyślił nowy eksperyment na obiad. Usadziłam Francisa na kanapie i rozebrałam go z kurteczki. Mario podszedł do nas i sprzedał nam po buziaku. Ściągnął mi płaszcz i powiesił w szafie. Popatrzyłam na niego, w tym słodkim, różowym fartuszku wyglądał naprawdę uroczo. Jak pączuś polany różowym lukrem.


-Co nam dzisiaj na obiad przygotowałeś? -zaśmiałam się.
-Owoce morza! -powiedział pękający z dumy.
-Znowu? -powiedziałam znudzona, a Francis potwierdził moje znudzenie cichutkim jęknięciem.
-Myślałem, że lubicie... -spuścił głowę jak zbity piesek.
-Krewetki nam się przejadły... -westchnęłam -Ale dobrze... Zjemy i dzisiaj. Prawda Francis? -uśmiechnęłam się, a chłopiec pokiwał głową.


Goetze od razu nabrał motywacji do działania i zanim zdążyliśmy usiąść do obiadu to już nam nałożył. Oh... Ile ja bym dała za faceta, który nie eksperymentuje z jedzeniem i nie gotuje codziennie na obiad krewetek. Jednak nie będę odbierać przyjemności mojemu ukochanemu, który jest taki dumny z siebie.


-Smacznego! -uśmiechnął się szeroko.
-Dziękujemy... -zaśmiałam się trzymając chłopca na kolanach.
-Byłaś u Nadii... Jak ona się czuje? -zapytał jedząc.
-Postanowiłam ją wyrwać na imprezę, a Ty pojedziesz z nami jako nas kierowca. -uśmiechnęłam się.
-Zabawna jesteś naprawdę! -zaśmiał się obracając do w żart.
-Mówię serio... -szepnęłam, a Francis na moich kolanach zaczął się śmiać.
-I nic... Ale to nawet kropelki... -popatrzył na mnie.
-Nawet kropli! Francisem zajmie się Twoja mama. -pogładziłam chłopca po włosach.
-No dobrze... -westchnął kończąc posiłek.


__________________________________________________________


Stwierdziłam tak... No nie mogę tego tak zakończyć XD Wybaczcie mi jeśli napiszę jeszcze 1 rozdział do tego bloga, epilog i zniknę na zawsze z waszego życia? ^^

3 komentarze:

  1. komentarz live: nienawidzę Cię, jebać friendzone
    Holger ma dobrą spermę, hehe, aw, drugi chłopec <3
    aw, "Pączuś polany różowym lukrem" schrupałabym! <3
    nie ma chlania, Gece :v coś czuję, ze ta impreza jednak dobrze się skończy, że Nadia i Joshi wrócą do siebie, bo ta jego locha okaże się dziwką, he :>
    nie wybaczę Ci zniknięcia, ale dwa kolejne posty dają mi jeszcze powód do życia
    p.s. ciekawe, jakie imię nadasz mojemu drugiemu chłopcu :')

    OdpowiedzUsuń
  2. No faken! Ancia kuźwa no :(((
    Nie! Ja się nie zgadzam na takie rzeczy! :<
    Joshi jak mogłeś :(((
    Jak to znikniesz na zawsze?!
    JA SIĘ NIE ZGADZAM PO RAZ KOLEJNY!
    NAWET NIE MA TAKIEJ OPCJI ANCIA! ❤
    CZEKAM NA KOLEJNY ❤❤❤
    KOCHU ❤❤ :**

    OdpowiedzUsuń
  3. "Pączuś polany różowym lukrem" przebił wszystko! :D
    Nie wiem jakby zrobisz ale Nadia i Joshi mają do siebie wrócić i koniec...:)
    Rozdział ogółem świetny i czekam na kolejny wpis <3 <3

    OdpowiedzUsuń