Udało mi się, jestem w Monachium. Po tych sześciu godzinach jazdy jestem potwornie zmęczona, teraz tylko muszę się dostać do centrum miasta, gdzie mieszka Maria. Dlaczego ona musi mieszkać akurat w centrum, a ja muszę się przeciskać w korkach w godzinach szczytu? Denerwujące? To mało powiedziane. Kurczę, jakiś wariat na mnie trąbi, chyba mu zjadę z drogi, widocznie się śpieszy, nie to co ja i moje cudowne autko. Szczerze? Słabo się orientuje w Monachium.
O nie! Tylko nie to... Ktoś we mnie wjechał. Zaraz dostaniesz ode mnie burę, piracie drogowy. Zjechałam na pobocze i wyszłam z samochodu obejrzeć szkody jakie mi wyrządził, on zrobił to samo, ponieważ poharatałam go trochę w odwecie.
-No i widzisz co narobiłeś! Baranie! -nakrzyczałam na niego.
-Przepraszam, ale sama jesteś tego winna. Strasznie wolno jeździć swoim gruchotem. -odpowiedział nieznajomy, który jednak kogoś mi przypominał, ale kompletnie nie wiem kogo.
-Tylko nie gruchotem! -pogładziłam maskę swojego samochodu, a on popatrzył na mnie jak na wariatkę.
-Nie gruchotem?! Ile ten samochód ma lat? Trzydzieści? -zakpił sobie ze mnie.
Co to, to nie! Nie zgadzam się, żeby jakiś idiota śmiał się ze mnie i mojego kochanego i jakże wysłużonego autka. Szybko wyliczyłam ile moje audi ma lat, odjęłam od 2016 roku, datę produkcji mojego cudeńka i szybko odpowiedziałam przygaszając jego zapał.
-Wypraszam sobie! Ma dokładnie 28 lat, więc oszczędź sobie te uwagi. -prychnęłam.
-Ah tak? Strasznie pyskatą ma właścicielkę. -zaśmiał się.
-Nie jestem pyskata. -syknęłam na niego -W porównaniu do Ciebie jestem o wiele milsza. -podniosłam dumnie głowę.
-Doprawdy? Nie znasz mnie przecież, poza tym... -zamyślił się chwilę -Od kiedy jesteśmy na "Ty"?
Teraz to mnie zacięło, kompletnie nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Mam go przeprosić? O nie, nigdy w życiu, to on ma mnie przepraszać za tą stłuczkę i za to jak się do mnie zwraca. Co prawda to ja zaczęłam się wyżywać na nim, ale cóż nikt nie jest idealny, nawet on. Chociaż przyznam, że ma piękne oczy...
-No cóż panienko. -uśmiechnął się do mnie -Zapłacę za to co Ci wyrządziłem i Twojemu staremu autku. -wyciągnął portfel z kieszeni, który miał wypchany grubymi pieniędzmi.
-Nie, nie potrzebuję pańskich pieniędzy. -odwróciłam się od niego i poszłam w stronę swojego samochodu.
-Poczekaj! Ej panna! -złapał mnie za ramię.
-Powiedziałam już, nie chcę ich. Wsadź sobie je w dupę. -syknęłam wsiadając za kierownicę.
-Potrzebujesz, to moja wina. Przepraszam. -wydukał, kiedy stał obok mojej uchylonej szyby.
Zanim wyciągnął wartościowy papierek z swojego skórzanego portfela, zdążyłam dodać gazu i odjechać. Widziałam jeszcze w lusterku jak stał i pokręcił głową, chyba był szczerze niezadowolony. Cóż, ciekawa jestem co sobie pomyślał, pewnie teraz wyzywa mnie od wariatek, a zarazem wyśmiewa ze swoimi równie bogatymi kolegami. Tylko wjechałam do Monachium, a już zdążyłam się upokorzyć. "Brawo Nadio" -krzyczała moja podświadomość -"Jesteś taka żenująca". Kurczę, ale jakbym skądś kojarzyła tą mordkę. To chyba dziś nie da mi spokoju.
No, w końcu dojechałam na miejsce, co prawda z małym opóźnieniem, ale myślę, że Maria będzie zdolna mi to wybaczyć. Zaparkowałam obok budynku, gdzie znajdowało się teraz nasze wspólne mieszkanie. Wyjęłam z bagażnika rzeczy i powoli poszłam na 2 piętro, do mieszkania numer 13. Zresztą co mnie dzisiaj może gorszego spotkać niż ta stłuczka z przystojnym nieznajomym? Maria czekała już na mnie w drzwiach. Cholernie się za nią stęskniłam, przez ostatnie miesiące chyba znowu schudła, może to przez stres? Jednak jej śliczne, długie, ciemne włosy były nadal, tak bardzo idealne jak kiedyś. Gdy podałam jej swoją torbę, bałam się że jej chudziutkie nadgarstki się złamią pod ciężarem ciężkiej torby, boże ile ona ma siły. Mimo wszystko, kocham ją jak siostrę i nikomu nie pozwolę jej skrzywdzić. Kiedy Ćwiklińska poszła zanieść moje rzeczy do swojego pokoju, ja pozwoliłam sobie zobaczyć co robi w swoim laptopie, nigdy nie miałyśmy przed sobą tajemnic.
-Co robisz? Piszesz jakiś wywiad? -usiadłam przed jej laptopem i patrzyłam zaciekawiona.
-Tak! -krzyknęła zza ściany -To moja nowa praca. -weszła z powrotem do salonu.
-Naprawdę? -uśmiechnęłam się pełna podziwu -Dostałaś się do gazety?
-Mhm... Przeprowadzam wywiady z zawodnikami Bayernu Monachium. -powiedziała dumna.
-Uuu... Kiedy poderwiesz Goetze? -zaśmiałam się.
-Wiesz... On nie jest taki jak myślałam. Strasznie się zmienił, jest okropnie chamski i ogromny z niego gwiazdorek się zrobił, ale nie ukrywam, że to mi się w nim podoba. -usiadła obok mnie.
-Podoba Ci się, że gwiazdorzy? -zdziwiłam się.
-Nie o to chodzi, może uda mi się go zmienić. -wzruszyła ramionami.
-Jasne, Tobie? -zaśmiałam się.
-No pewnie! Tylko, że on jest z Ann. -spuściła głowę.
-Zapomnij o nim, proszę Cię... Złamie Ci serce. -dotknęłam jej chudego nadgarstka.
-Zobaczymy jeszcze. -uśmiechnęła się. -Pomożesz mi wybrać zdjęcie do wywiadu?
-Oczywiście, pokaż.
Otworzyła folder z domniemanym piłkarzem z jakim przeprowadziła wywiad. Ku mojemu zdziwieniu ukazała mi się przed moimi biednymi, zmęczonymi oczami jego twarz. Tak, tego samego faceta, który we mnie wjechał dzisiaj w południe. Joshua Kimmich! Jak ja mogłam go nie poznać? Taka ze mnie fanka Bayernu Monachium, że nie poznaje na ulicy jednego z pomocników mojego ulubionego klubu. No, ale sorry, Joshua ze stłuczki miał na sobie jeansy, a nie sportowy trykocik! To wszystko tłumaczy! Nie, no to nic nie tłumaczy, jedynie moją głupotę. Ja głupia, mogłam wziąć od niego autograf i zdjęcie, a nie wydzierać się na niego na środku ulicy. Nic jednak nie wytłumaczy tego, że jednak jestem kretynką do 5 stopnia.
____________________________________________________________
Napisałam, teraz mogę się udać na spoczynek :D Jeszcze jutro i pojutrze mam wolne! ^^ To coś napisze w międzyczasie ;)
Gorąco ściskam, bo zimno :(
O nie! Tylko nie to... Ktoś we mnie wjechał. Zaraz dostaniesz ode mnie burę, piracie drogowy. Zjechałam na pobocze i wyszłam z samochodu obejrzeć szkody jakie mi wyrządził, on zrobił to samo, ponieważ poharatałam go trochę w odwecie.
-No i widzisz co narobiłeś! Baranie! -nakrzyczałam na niego.
-Przepraszam, ale sama jesteś tego winna. Strasznie wolno jeździć swoim gruchotem. -odpowiedział nieznajomy, który jednak kogoś mi przypominał, ale kompletnie nie wiem kogo.
-Tylko nie gruchotem! -pogładziłam maskę swojego samochodu, a on popatrzył na mnie jak na wariatkę.
-Nie gruchotem?! Ile ten samochód ma lat? Trzydzieści? -zakpił sobie ze mnie.
Co to, to nie! Nie zgadzam się, żeby jakiś idiota śmiał się ze mnie i mojego kochanego i jakże wysłużonego autka. Szybko wyliczyłam ile moje audi ma lat, odjęłam od 2016 roku, datę produkcji mojego cudeńka i szybko odpowiedziałam przygaszając jego zapał.
-Wypraszam sobie! Ma dokładnie 28 lat, więc oszczędź sobie te uwagi. -prychnęłam.
-Ah tak? Strasznie pyskatą ma właścicielkę. -zaśmiał się.
-Nie jestem pyskata. -syknęłam na niego -W porównaniu do Ciebie jestem o wiele milsza. -podniosłam dumnie głowę.
-Doprawdy? Nie znasz mnie przecież, poza tym... -zamyślił się chwilę -Od kiedy jesteśmy na "Ty"?
Teraz to mnie zacięło, kompletnie nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Mam go przeprosić? O nie, nigdy w życiu, to on ma mnie przepraszać za tą stłuczkę i za to jak się do mnie zwraca. Co prawda to ja zaczęłam się wyżywać na nim, ale cóż nikt nie jest idealny, nawet on. Chociaż przyznam, że ma piękne oczy...
-No cóż panienko. -uśmiechnął się do mnie -Zapłacę za to co Ci wyrządziłem i Twojemu staremu autku. -wyciągnął portfel z kieszeni, który miał wypchany grubymi pieniędzmi.
-Nie, nie potrzebuję pańskich pieniędzy. -odwróciłam się od niego i poszłam w stronę swojego samochodu.
-Poczekaj! Ej panna! -złapał mnie za ramię.
-Powiedziałam już, nie chcę ich. Wsadź sobie je w dupę. -syknęłam wsiadając za kierownicę.
-Potrzebujesz, to moja wina. Przepraszam. -wydukał, kiedy stał obok mojej uchylonej szyby.
Zanim wyciągnął wartościowy papierek z swojego skórzanego portfela, zdążyłam dodać gazu i odjechać. Widziałam jeszcze w lusterku jak stał i pokręcił głową, chyba był szczerze niezadowolony. Cóż, ciekawa jestem co sobie pomyślał, pewnie teraz wyzywa mnie od wariatek, a zarazem wyśmiewa ze swoimi równie bogatymi kolegami. Tylko wjechałam do Monachium, a już zdążyłam się upokorzyć. "Brawo Nadio" -krzyczała moja podświadomość -"Jesteś taka żenująca". Kurczę, ale jakbym skądś kojarzyła tą mordkę. To chyba dziś nie da mi spokoju.
No, w końcu dojechałam na miejsce, co prawda z małym opóźnieniem, ale myślę, że Maria będzie zdolna mi to wybaczyć. Zaparkowałam obok budynku, gdzie znajdowało się teraz nasze wspólne mieszkanie. Wyjęłam z bagażnika rzeczy i powoli poszłam na 2 piętro, do mieszkania numer 13. Zresztą co mnie dzisiaj może gorszego spotkać niż ta stłuczka z przystojnym nieznajomym? Maria czekała już na mnie w drzwiach. Cholernie się za nią stęskniłam, przez ostatnie miesiące chyba znowu schudła, może to przez stres? Jednak jej śliczne, długie, ciemne włosy były nadal, tak bardzo idealne jak kiedyś. Gdy podałam jej swoją torbę, bałam się że jej chudziutkie nadgarstki się złamią pod ciężarem ciężkiej torby, boże ile ona ma siły. Mimo wszystko, kocham ją jak siostrę i nikomu nie pozwolę jej skrzywdzić. Kiedy Ćwiklińska poszła zanieść moje rzeczy do swojego pokoju, ja pozwoliłam sobie zobaczyć co robi w swoim laptopie, nigdy nie miałyśmy przed sobą tajemnic.
-Co robisz? Piszesz jakiś wywiad? -usiadłam przed jej laptopem i patrzyłam zaciekawiona.
-Tak! -krzyknęła zza ściany -To moja nowa praca. -weszła z powrotem do salonu.
-Naprawdę? -uśmiechnęłam się pełna podziwu -Dostałaś się do gazety?
-Mhm... Przeprowadzam wywiady z zawodnikami Bayernu Monachium. -powiedziała dumna.
-Uuu... Kiedy poderwiesz Goetze? -zaśmiałam się.
-Wiesz... On nie jest taki jak myślałam. Strasznie się zmienił, jest okropnie chamski i ogromny z niego gwiazdorek się zrobił, ale nie ukrywam, że to mi się w nim podoba. -usiadła obok mnie.
-Podoba Ci się, że gwiazdorzy? -zdziwiłam się.
-Nie o to chodzi, może uda mi się go zmienić. -wzruszyła ramionami.
-Jasne, Tobie? -zaśmiałam się.
-No pewnie! Tylko, że on jest z Ann. -spuściła głowę.
-Zapomnij o nim, proszę Cię... Złamie Ci serce. -dotknęłam jej chudego nadgarstka.
-Zobaczymy jeszcze. -uśmiechnęła się. -Pomożesz mi wybrać zdjęcie do wywiadu?
-Oczywiście, pokaż.
Otworzyła folder z domniemanym piłkarzem z jakim przeprowadziła wywiad. Ku mojemu zdziwieniu ukazała mi się przed moimi biednymi, zmęczonymi oczami jego twarz. Tak, tego samego faceta, który we mnie wjechał dzisiaj w południe. Joshua Kimmich! Jak ja mogłam go nie poznać? Taka ze mnie fanka Bayernu Monachium, że nie poznaje na ulicy jednego z pomocników mojego ulubionego klubu. No, ale sorry, Joshua ze stłuczki miał na sobie jeansy, a nie sportowy trykocik! To wszystko tłumaczy! Nie, no to nic nie tłumaczy, jedynie moją głupotę. Ja głupia, mogłam wziąć od niego autograf i zdjęcie, a nie wydzierać się na niego na środku ulicy. Nic jednak nie wytłumaczy tego, że jednak jestem kretynką do 5 stopnia.
____________________________________________________________
Napisałam, teraz mogę się udać na spoczynek :D Jeszcze jutro i pojutrze mam wolne! ^^ To coś napisze w międzyczasie ;)
Gorąco ściskam, bo zimno :(
Hahah xdd
OdpowiedzUsuńKocham to cudeńko <333
Ancia mistrzu mój! ❤ kolejny pięknasi blog w twoim wykonaniu <33
No jak ona mogła go nie poznać? No jak? XD tuż to skandal XD
Boże... XD co sie ze mną dzisiaj dzieje XD
Czekam na kolejny
Buziaki :***
kri, spłakałam się ze śmiechu XDDDDD ale ten Joshi wygadany :/
OdpowiedzUsuńno tak trochę jest, ale można jej wybaczyć, w końcu była po stłuczce, haha XD
czekam na kolejny! *.*