~MARIA~
Jak ona mogła nie rozpoznać Joshui Kimmicha? No jak? Rozumiem, dziewczyna była w sporym szoku, po stłuczce z pomocnikiem Bawarczyków, ale chyba tylko ona może go nie rozpoznać na ulicy i wydzierać się na niego. To byłby bardzo dobry materiał na reportaż o piłkarzu, który chce przekupić dziewczynę z którą się stłukł, ale oczywiście mam współlokatorkę, która jest kretynką.
No dobrze, skończyłam pisać ten wywiad, który muszę przyznać, że wyszedł mi nawet nieźle ze względu na ciekawe pytania, chyba najlepszy wywiad w mojej kilkumiesięcznej karierze dziennikarskiej. Zgrałam wszystko na pendrive i mogę chwilę odpocząć, zanim pójdę do agencji. Ale zgłodniałam, zapytam Nadię, może jest głodna.
-Naduś? Jesteś głodna? -weszłam do jej pokoju, a ona się rozpakowywała.
-Z chęcią, a co masz? -popatrzyła na mnie.
-Kanapki z serkiem topionym. -zaśmiałam się.
-Ok, za chwilę przyjdę. -kończyła rozpakowywać się.
Weszłam do kuchni, odłożyłam pendrive na jedną z szafek kuchennych i zaczęłam robić kanapki, gdy zrobiłam ich dość sporo, dostałam esemesa od szefa, który chciał wiedzieć jak mi idzie wywiad, odpisałam, że wszystko ok i dzisiaj go dostarczę. Zawołałam Nadię i rozejrzałam się w poszukiwaniu nośnika danych, na którym miałam swój drogocenny wywiad. Popatrzyłam na szafkę na której, dałabym sobie rękę uciąć, położyłam go, ale go nie było.
-Nie brałaś gdzieś mojego pendriva? -popatrzyłam na dziewczynę, która delektowała się kanapką.
-Nie, a co? Zgubiłaś? -zaśmiała się.
-Położyłam go na szafce i gdzieś zniknął. -szepnęłam.
-Masz jakieś zaniki pamięci kochanie. -uśmiechnęła się do mnie.
No kurczę, przecież wiem że był tu gdzieś przed chwilą, nie ma nóżek, żeby sobie poszedł. Może go jednak zostawiłam przy laptopie, wróciłam do pokoju, ale go też tam nie było. W końcu Nadia zawołała mnie do kuchni, znalazł się, był cały oblepiony serkiem topionym. Chyba przez moją nieuwagę włożyłam go pomiędzy bułki.
-No, nie wiem jak to chcesz wytłumaczyć, ale mało nie zjadłam Twojego cudeńka. -westchnęła trzymając mojego pendriva w dłoni.
-Kurde mol... Widocznie się zagapiłam. -zrobiło mi się głupio, a moja twarz jak zawsze zalała się rumieńcem.
-Wybacz, ale trochę Ci go nadgryzłam. -zaśmiała się, zawsze tryskała swoim optymizmem, a ja to wzięłam za żart.
Wzięłam go do ręki i poszłam szybko go doczyścić, przecież nie mogę dać szefowi nośnika pamięci oblepionego serkiem i masłem, wziąłby mnie za kretynkę, zresztą tak dłużej pomyśleć to naprawdę się dobrałyśmy i ja i moja kochana Nadia jesteśmy idiotkami. Zauważyłam na nim wygryziecie się zębów mojej koleżanki, przyznaję, że zęby to ona ma chyba z tytanu, ale dobrze, że go nie zżarła mała zołza, bo teraz byśmy jechały na płukanie żołądka, a mój wywiad diabli, by wzięli.
Popatrzyłam na zegarek, było już kilka minut po czternastej, jeśli chcę zdążyć na autobus do agencji to muszę przyśpieszyć, złapałam w ostatniej chwili kanapkę, już bez niespodzianki, założyłam kurtkę i ruszyłam na zewnątrz. Nie było aż tak przesadnie zimno jak myślałam, ale zbierało się na deszcz. Jak dobrze, że mam kaptur, chociaż teraz mogę się czuć wygraną, kiedy wchodzę dumna do biura naszej gazety. U progu już mnie wita Otylia, która pozbawia mnie kurtki, a ja idę powoli do gabinetu mojego pracodawcy. Zapukałam delikatnie do gabinetu, aby nie wbijać jak głupia wariatka. Szef wita mnie gorącym uśmiechem i nakazuje mi usiąść, co robię z największą przyjemnością usadawiając swój tyłek na puszystym fotelu. Wręczam mu swojego pendriva, zarazem modląc się o to, aby nie zauważył tego, że owy przenośnik pamięci jest troszkę nadgryziony, przez moją kochaną współlokatorkę. Uff... Chyba nie zauważył.
-Dziękuję panno Ćwiklińska za niesamowicie dobry materiał. Spisała się pani na medal, zresztą jak zawsze. -powiedział dumny ze mnie.
-Miło mi to słyszeć szefie. -powiedziałam bardzo pewna siebie.
-Mam dla pani kolejne zadanie. -popatrzył na mnie, był bardzo poważny.
-Kolejny wywiad? Zamieniam się w słuch. -powiedziałam otwarcie i jak zawsze z gotowością.
-Wywiad z Mario Goetze. -wstał z fotela i podszedł do dużego okna.
-Łatwizna. -machnęłam ręką.
-To już nie jest zabawa pani Mario. Tym razem potrzebujemy dociekliwości z pani strony i upartości w dążeniu do celu, innymi słowy... Nie może pozostać na nim suchej nitki. Wywleczemy wszystkie jego ciemne sprawki na wierzch. Rozumiemy się? -popatrzył na mnie, nawet nie mrugnął okiem.
-Rozumiem. Ale jakie ciemne sprawki? -zdziwiłam się.
-Już się pani sama o tym dowie, pani Ćwiklińska. Jeśli pani się uda to panią awansuję, a jeśli nie to możemy się pożegnać. Wchodzi w to pani? -wyciągnął ku mnie dłoń.
-Wchodzę. -ścisnęłam jego dłoń.
No to panie Goetze, bój się mnie, dam Ci tak popalić, że nie wyjdziesz z tego.
Jak ona mogła nie rozpoznać Joshui Kimmicha? No jak? Rozumiem, dziewczyna była w sporym szoku, po stłuczce z pomocnikiem Bawarczyków, ale chyba tylko ona może go nie rozpoznać na ulicy i wydzierać się na niego. To byłby bardzo dobry materiał na reportaż o piłkarzu, który chce przekupić dziewczynę z którą się stłukł, ale oczywiście mam współlokatorkę, która jest kretynką.
No dobrze, skończyłam pisać ten wywiad, który muszę przyznać, że wyszedł mi nawet nieźle ze względu na ciekawe pytania, chyba najlepszy wywiad w mojej kilkumiesięcznej karierze dziennikarskiej. Zgrałam wszystko na pendrive i mogę chwilę odpocząć, zanim pójdę do agencji. Ale zgłodniałam, zapytam Nadię, może jest głodna.
-Naduś? Jesteś głodna? -weszłam do jej pokoju, a ona się rozpakowywała.
-Z chęcią, a co masz? -popatrzyła na mnie.
-Kanapki z serkiem topionym. -zaśmiałam się.
-Ok, za chwilę przyjdę. -kończyła rozpakowywać się.
Weszłam do kuchni, odłożyłam pendrive na jedną z szafek kuchennych i zaczęłam robić kanapki, gdy zrobiłam ich dość sporo, dostałam esemesa od szefa, który chciał wiedzieć jak mi idzie wywiad, odpisałam, że wszystko ok i dzisiaj go dostarczę. Zawołałam Nadię i rozejrzałam się w poszukiwaniu nośnika danych, na którym miałam swój drogocenny wywiad. Popatrzyłam na szafkę na której, dałabym sobie rękę uciąć, położyłam go, ale go nie było.
-Nie brałaś gdzieś mojego pendriva? -popatrzyłam na dziewczynę, która delektowała się kanapką.
-Nie, a co? Zgubiłaś? -zaśmiała się.
-Położyłam go na szafce i gdzieś zniknął. -szepnęłam.
-Masz jakieś zaniki pamięci kochanie. -uśmiechnęła się do mnie.
No kurczę, przecież wiem że był tu gdzieś przed chwilą, nie ma nóżek, żeby sobie poszedł. Może go jednak zostawiłam przy laptopie, wróciłam do pokoju, ale go też tam nie było. W końcu Nadia zawołała mnie do kuchni, znalazł się, był cały oblepiony serkiem topionym. Chyba przez moją nieuwagę włożyłam go pomiędzy bułki.
-No, nie wiem jak to chcesz wytłumaczyć, ale mało nie zjadłam Twojego cudeńka. -westchnęła trzymając mojego pendriva w dłoni.
-Kurde mol... Widocznie się zagapiłam. -zrobiło mi się głupio, a moja twarz jak zawsze zalała się rumieńcem.
-Wybacz, ale trochę Ci go nadgryzłam. -zaśmiała się, zawsze tryskała swoim optymizmem, a ja to wzięłam za żart.
Wzięłam go do ręki i poszłam szybko go doczyścić, przecież nie mogę dać szefowi nośnika pamięci oblepionego serkiem i masłem, wziąłby mnie za kretynkę, zresztą tak dłużej pomyśleć to naprawdę się dobrałyśmy i ja i moja kochana Nadia jesteśmy idiotkami. Zauważyłam na nim wygryziecie się zębów mojej koleżanki, przyznaję, że zęby to ona ma chyba z tytanu, ale dobrze, że go nie zżarła mała zołza, bo teraz byśmy jechały na płukanie żołądka, a mój wywiad diabli, by wzięli.
Popatrzyłam na zegarek, było już kilka minut po czternastej, jeśli chcę zdążyć na autobus do agencji to muszę przyśpieszyć, złapałam w ostatniej chwili kanapkę, już bez niespodzianki, założyłam kurtkę i ruszyłam na zewnątrz. Nie było aż tak przesadnie zimno jak myślałam, ale zbierało się na deszcz. Jak dobrze, że mam kaptur, chociaż teraz mogę się czuć wygraną, kiedy wchodzę dumna do biura naszej gazety. U progu już mnie wita Otylia, która pozbawia mnie kurtki, a ja idę powoli do gabinetu mojego pracodawcy. Zapukałam delikatnie do gabinetu, aby nie wbijać jak głupia wariatka. Szef wita mnie gorącym uśmiechem i nakazuje mi usiąść, co robię z największą przyjemnością usadawiając swój tyłek na puszystym fotelu. Wręczam mu swojego pendriva, zarazem modląc się o to, aby nie zauważył tego, że owy przenośnik pamięci jest troszkę nadgryziony, przez moją kochaną współlokatorkę. Uff... Chyba nie zauważył.
-Dziękuję panno Ćwiklińska za niesamowicie dobry materiał. Spisała się pani na medal, zresztą jak zawsze. -powiedział dumny ze mnie.
-Miło mi to słyszeć szefie. -powiedziałam bardzo pewna siebie.
-Mam dla pani kolejne zadanie. -popatrzył na mnie, był bardzo poważny.
-Kolejny wywiad? Zamieniam się w słuch. -powiedziałam otwarcie i jak zawsze z gotowością.
-Wywiad z Mario Goetze. -wstał z fotela i podszedł do dużego okna.
-Łatwizna. -machnęłam ręką.
-To już nie jest zabawa pani Mario. Tym razem potrzebujemy dociekliwości z pani strony i upartości w dążeniu do celu, innymi słowy... Nie może pozostać na nim suchej nitki. Wywleczemy wszystkie jego ciemne sprawki na wierzch. Rozumiemy się? -popatrzył na mnie, nawet nie mrugnął okiem.
-Rozumiem. Ale jakie ciemne sprawki? -zdziwiłam się.
-Już się pani sama o tym dowie, pani Ćwiklińska. Jeśli pani się uda to panią awansuję, a jeśli nie to możemy się pożegnać. Wchodzi w to pani? -wyciągnął ku mnie dłoń.
-Wchodzę. -ścisnęłam jego dłoń.
No to panie Goetze, bój się mnie, dam Ci tak popalić, że nie wyjdziesz z tego.
******
~NADIA~
Postanowiłam przejrzeć ogłoszenia o pracę, było ich dość sporo, ale żadne z nich nie spełniało moich oczekiwań. Praca spawacza? Mechanika? Nie, nie nadaję się do tego, przecież jestem dziewczyną. Żeby być w tak ogromnym mieście i żeby nie było pracy dla byłej tancerki? A może otworzę szkołę tańca, albo dam jakieś kursy? Nie, to kosztowne, a mnie nawet nie stać, aby zreperować mój samochód po ostatniej stłuczce. Ah... Jakie to było urocze, jakie te jego oczy są piękne, teraz ciągle będą mi się śniły po nocach. Ale nie! Nie zakochałam się i on mi się nawet nie podoba, poza tym jaka jest szansa, że go jeszcze spotkam? Przecież to piłkarz, a ja? Bezrobotna tancerka, która nie ma pieniędzy, aby naprawić swoje auto. Chyba jutro udam się do pośredniaka i porozwieszam jakieś ogłoszenia, to powinno pomóc. Maria sobie jakoś radzi, to ja sobie nie poradzę?
O wilku mowa! Akurat wróciła, chyba spodobał się jej wywiad, bo sobie gwiżdże pod nosem, jak dobrze, że nie śpiewa, boże jaki ona ma skrzeczący głos.
-I jak? -zawołałam do przyjaciółki.
-Świetnie i dostałam nowe zadanie, wywiad z Mario. Jestem w siódmym niebie. -rozłożyła się szczęśliwa na moim łóżku.
-Z Mario? Może go w końcu poderwiesz kocico? -zaśmiałam się.
-Może... Ale najpierw zrobię z nim taki wywiad, że głowa mała. -usiadła na łóżku -A Ty dalej pracy szukasz? -popatrzyła na mnie.
-Tak, ale nie ma niczego dla mnie. -wzruszyłam bezradnie ramionami.
-Popytam, może coś dla Ciebie znajdę, tancerko. -poczochrała moje włosy.
-Dziękuję, jesteś kochana. -uśmiechnęłam się.
-Jak się dorobisz, to wtedy mi się odwdzięczysz i odkupisz mi pendriva. -obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
____________________________________________________
To z pendrivem to historia oparta na faktach xDD Tak, Ania pożera pendrivy, bo siostra je ciągle gubi :D
Postaram się coś dodać w weekend, bo wasza pseudo-pisarka będzie się uczyć do matury ^^
Buziaki :*
Postanowiłam przejrzeć ogłoszenia o pracę, było ich dość sporo, ale żadne z nich nie spełniało moich oczekiwań. Praca spawacza? Mechanika? Nie, nie nadaję się do tego, przecież jestem dziewczyną. Żeby być w tak ogromnym mieście i żeby nie było pracy dla byłej tancerki? A może otworzę szkołę tańca, albo dam jakieś kursy? Nie, to kosztowne, a mnie nawet nie stać, aby zreperować mój samochód po ostatniej stłuczce. Ah... Jakie to było urocze, jakie te jego oczy są piękne, teraz ciągle będą mi się śniły po nocach. Ale nie! Nie zakochałam się i on mi się nawet nie podoba, poza tym jaka jest szansa, że go jeszcze spotkam? Przecież to piłkarz, a ja? Bezrobotna tancerka, która nie ma pieniędzy, aby naprawić swoje auto. Chyba jutro udam się do pośredniaka i porozwieszam jakieś ogłoszenia, to powinno pomóc. Maria sobie jakoś radzi, to ja sobie nie poradzę?
O wilku mowa! Akurat wróciła, chyba spodobał się jej wywiad, bo sobie gwiżdże pod nosem, jak dobrze, że nie śpiewa, boże jaki ona ma skrzeczący głos.
-I jak? -zawołałam do przyjaciółki.
-Świetnie i dostałam nowe zadanie, wywiad z Mario. Jestem w siódmym niebie. -rozłożyła się szczęśliwa na moim łóżku.
-Z Mario? Może go w końcu poderwiesz kocico? -zaśmiałam się.
-Może... Ale najpierw zrobię z nim taki wywiad, że głowa mała. -usiadła na łóżku -A Ty dalej pracy szukasz? -popatrzyła na mnie.
-Tak, ale nie ma niczego dla mnie. -wzruszyłam bezradnie ramionami.
-Popytam, może coś dla Ciebie znajdę, tancerko. -poczochrała moje włosy.
-Dziękuję, jesteś kochana. -uśmiechnęłam się.
-Jak się dorobisz, to wtedy mi się odwdzięczysz i odkupisz mi pendriva. -obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
____________________________________________________
To z pendrivem to historia oparta na faktach xDD Tak, Ania pożera pendrivy, bo siostra je ciągle gubi :D
Postaram się coś dodać w weekend, bo wasza pseudo-pisarka będzie się uczyć do matury ^^
Buziaki :*
Szalona kobieto moja! XD
OdpowiedzUsuńcudo <3 cudeńko jak zawsze <3
Przynajmniej coś potrafiło poprawić mu humorek po tym jak spojrzałam za okno a tam to białe gunwo -.- Boże nienawidzę śniegu XD
Na miejscu Mario cykałabym się troszkę ^^ XD ahaha XD
czekam na kolejny <3
Buziaki :***
o matko z córko, Maria mistrz z tym pendrivem XDDDDD dupa, wcale się nie zakochała w Joshui, SKĄDZE XD
OdpowiedzUsuńa Pączek niech się boi tego wywiadu XDDD
i się dziewuchy dobrały, haha :D
czekam na następny <3