wtorek, 19 stycznia 2016

ROZDZIAŁ 7

Minęło kilka tygodni. Nadia coraz lepiej sobie radziła w nowej pracy i otoczeniu, nie miała problemów. Chodziła szczęśliwa, co mnie czasem przerażało. Co drugi dzień, wracała zmęczona do domu, zmywała makijaż i pchała się do mojego łóżka. Przyzwyczaiłam się do tego, bo traktowała mnie jak swój skarb, gdybym ją odrzuciła, zostałaby sama. Czułam, że była niespokojna w nocy, męczyły ją koszmary, budziła się spocona i ze łzami w oczach. Czasem, miałam ochotę wyjść i zapytać Joshuę lub Holgera co jej zrobili. Ona jednak była bardzo skryta, a każde moje pytanie dotyczące chłopców ignorowała, albo przedstawiała w jak najlepszym świetle. Co u mnie? Hmm... Chyba zdobyłam zaufanie Mario. Jest miłym i zabawnym chłopakiem i często żałuję, że muszę go ośmieszyć w jednym z reportaży. Głupio mi, bo wydaje mi się, że go pokochałam. Nie lubię mówić o uczuciach, nigdy nie mogę niczego z siebie wydusić. Nigdy nie powiedziałam Nadii jak bardzo jest dla mnie ważna, że jest jak młodsza siostra, a co dopiero mówić o wyznaniu miłości takiej gwieździe niemieckiej ligi, jakim jest Mario Goetze. Nawet nie mam pojęcia jak to zrobić. Nigdy nie zaznałam miłości, nie miałam prawdziwej rodziny. Wydaje mi się, że już nie może być lepiej, niż jest teraz. Mam wspaniałą przyjaciółkę, Mario z którym popadłam w typowy "friendzone" z którego nigdy nie wyjdę, oraz Holgiego z rodziną, których bardzo szanuję.
Dzisiaj umówiłam się z Mario, mieliśmy się spotkać w parku. Dziwne miejsce, szczególnie, że jest koniec listopada, a ja muszę marznąć na mrozie, czekając na niego. Dlaczego nie założyłam cieplejszej kurtki? Wyglądałabym jak wypchany bałwan, ale chociaż byłoby mi cieplej. No, cóż... Muszę jakoś się prezentować przed Goetze. O wilku mowa, a wilk tu...! Patrzę do niego jak idzie powoli w moją stronę, ubrany w ciemną kurtkę, na szyi miał zawiązany szary szalik. Ale przystojniak! Widać jak na jego ustach maluje się delikatny i uroczy uśmieszek, kiedy mnie zauważył. Przywitał się ze mną silnym uściskiem dłoni. Ah... Zresztą i tak go nie czuję, dłonie mi odmarzły.


-To co Mario? Co będziemy robić? -popatrzyłam na niego, było mi zimno, więc chciałam przejść do rzeczy.
-Zaprowadzę Cię gdzieś, tylko obiecaj, że nikomu się nie wygadasz. Nawet Ann o tym nie wie. -powiedział tajemniczo.
-No, dobrze. -popatrzyłam na niego -Byleby było ciepło. -dodałam.
-Rozgrzejesz się. -zaśmiał się.
-Co masz na myśli Mario?! -zachichotałam.
-Zobaczysz Mary. -uśmiechnął się, a ja się znowu zarumieniłam, gdy usłyszałam jak zdrabnia moje imię.
-No... To już jestem ciekawa... -westchnęłam.


Poszliśmy. Zastanawiałam się przez całą drogę, jaką tajemnicę skrywa Mario, o której nie wie nawet jego dziewczyna. Wtedy odezwała się moja dzika natura dziennikarki. To może być to na co czekałam przez tyle tygodni. Jednak pomyślałam dłużej, przecież mu obiecałam, że się nie wygadam. W głowie miałam teraz taki mętlik, że raczej nikt nie mógłby mi pomóc. Musiałam wybrać, albo stracić dobrze płatną pracę, albo Mario, który był dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem. Co jakiś czas podczas naszego spaceru spoglądałam na chłopaka, który nie wyglądał na roześmianego, ale na skupionego na swoim zadaniu. Wydaje mi się, że rozmyślał nad tym czy dobrze robi i czy może mi zaufać. W końcu dotarliśmy na miejsce, ku mojemu zdziwieniu naszym punktem docelowym okazała się stara, opuszczona fabryka na przedmieściach Monachium. Nie wiedziałam co mam zrobić, zabrać nogi za pas i uciekać, czy zostać i dowiedzieć się co za sekret skrywa pomocnik Bayernu. Gdy weszliśmy do środka, wokół roznosił się dziwny zapach, jak dotąd mi nieznany. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym było około 14 dorosłych ludzi, kobiet i mężczyzn w młodym wieku. Nie wyglądali na normalnych ludzi, mieli podkrążone oczy, byli wychudzeni, a w ich oczach widziałam obłęd, który mnie zniechęcał do bycia w tym pomieszczeniu. W ten oto sposób znalazłam się wśród bandy narkomanów, a Mario okazał się być jednym z nich.


******


~NADIA~


W to wyjątkowo zimne popołudnie siedziałam sama w mieszkaniu. Maria wyparowała gdzieś na randkę z Mario. Mam nadzieję, że się świetnie bawią, bo ja nudzę się jak stary mops. Moja psychika wariowała, dwubiegunowość wróciła. Miałam wielką ochotę wyjść z domu i rzucić się pod najbliższy samochód. Ogromny natłok myśli nie dawał mi spokoju od wielu dni, ale starałam się to ukrywać przed Marią, Joshim i Holgerem. Słabo mi to wychodziło, bo codziennie budziłam się w nocy i nie dawałam spać mojej przyjaciółce. Gdy postanowiłam zrobić sobie coś do jedzenia, zaczął dzwonić mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się numer mojego taty. Odebrałam. Wypytywał mnie co u mnie, jak mi się tu żyje. W końcu wydusił to co miał powiedzieć. Moja mama miała atak i niezwłocznie potrzebna jest operacja, która była bardzo kosztowna. Kiedy usłyszałam ile miałaby kosztować, nogi się pode mną ugięły. Nigdy nie słyszałam o tak wielkiej sumie, a tym bardziej nie widziałam na oczy. Rozłączyłam się, mówiąc ojcu, że postaram się pomóc jak najlepiej potrafię. Nie miałam pojęcia skąd wziąć taką sumę pieniędzy, bo ani ja, ani Maria nie mogliśmy takiej zebrać, nawet w ciągu 10 lat naszej pracy na wysokich obrotach. Jedyną osobą, która mogłaby mi pomóc był Joshua Kimmich.
Umówiłam się z nim na spotkanie, kulturalna kawa we dwójkę w uroczej monachijskiej restauracji. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy jak najlepsi przyjaciele, w końcu musiałam go poprosić o pomoc.


-Ile chcesz? -popatrzył na mnie, zrobił się bardzo poważny.
-Dokładnie tyle... -napisałam mu na serwetce sumę.
-Mhm... Nie ma sprawy, ale... -zastanowił się przez moment -Co ja z tego będę miał?
-Nie wiem... Przepraszam że w ogóle zapytałam. -spłoszyłam się.
-Dam Ci je, pod jednym warunkiem. -popatrzył w moje oczy.
-Joshi, oddam Ci wszystko. Nie martw się. -zapewniałam go.
-Nie o to mi chodzi. -machnął ręką.
-A o co? -popatrzyłam zdziwiona.
-Jeśli spędzisz ze mną jutrzejszą noc, to pieniądze prześlę nawet dzisiaj. -powiedział patrząc na mnie surowym wzrokiem.


__________________________________________________________


Nie spodziewaliście się takiej akcji? XD W sumie... Ja też nie :3
To do niedzieli, albo piątku, bo w sobote 100dniówka.. XD 

3 komentarze:

  1. Ania! Ty szalona kobieto! XDD
    Nie spodziewałam się! :o
    Chcesz chyba bym umarnęła z ciekawości hmm? XD przynaj się! :DD
    Może miłość do Pączka będzie mocniejsza i wygra z pracą? :D
    A Joshi :o nie mogem uwierzyć :o
    Czekam z niecierpliwością na kolejny ❤
    Kocham ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. ANIA, CO TY ODJEBUJESZ TO JA NIE WIEM XDDDDDDDD NIE NO, RYCZĘ. PĄCZEK NARKOMAN, NIE XDDDDDDDDDDDDDDDD CHYBA TOBIE BARDZIEJ ODWALIŁO NIŻ MI XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
    CZY CIĘ POWALIŁO NA TĘ GŁOWĘ XDDDDDD NIE, ŻARCIK, ZAJEBISTE XDDDDDDD
    ALE NIGDY W ŻYCIU BYM SIĘ NIE SPODZIEWAŁA, ŻE JOSHUA JEST TAKI....NO TAKI, WIESZ, JAKIEGO MAM NA MYŚLI XDDDDD JA PITOLE, NIE, MÓZG MI UMARŁ I NIE WSTANIE, DZIENA, ZIOMEK
    ZRYŁAŚ MI PSYCHĘ, HAHAHAHAH XDDDDD WEŹ ODDAJ TAKIE POMYSŁY, A NIE :(
    CZEKAM NA KOLEJNY I MIŁEJ ZABAWY NA STUDNIÓWCE ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń