Minęły trzy długie miesiące, Maria nie wybudziła się jeszcze... Niestety... Tak bardzo bym chciała zobaczyć jej uśmiech i reakcje na to, że jej synek Francis żyje. Jedyną osobą, która trzyma mnie jeszcze przy sobie to Joshua, który tak bardzo się o mnie troszczy. Gdyby nie on, to pewnie też bym wylądowała na oddziale z załamaniem psychicznym. Na szczęście Luca i Holger wrócili w pełni do zdrowia i ich życiu nic nie zagraża, no chyba, że Dominika, która należała do nerwowych kobiet. Dziś opuszczali szpital, oczywiście Luca wbiegł do sali w której leżała Maria i pogładził ją delikatnie po policzku, taki z niego uroczy kawaler! Przez ostatnie dni chłopiec coraz częściej odwiedzał ciocię Ćwiklińską, ale dziś to już ostatni raz.
-Ciociuuu... -popatrzył na mnie chłopiec -Kjedy ciocia Majisia się obudzi?
-Nie wiem Luca, mam nadzieję, że jak najszybciej. -uśmiechnęłam się pocieszająco.
-Bo nas dzidzia ceka na niom. -powiedział zmartwiony.
-Nie bój się, wasz dzidziuś na pewno ujrzy swoją mamusię. -zaśmiałam się.
-Myśjis, ze ciocia zgodzi sie za mie wyjść? -zapytał patrząc na Marię.
-Najpierw musisz się jej oświadczyć przystojny kawalerze. -zachichotałam cicho.
-No dobja, pocekaj!
Ku mojemu zdziwieniu, chłopiec wybiegł z sali i przez dłuższą chwilę nie wracał. Coś wymyślił nasz mały Luca? Czy po prostu uciekł? Śmieję się w duchu z tego pociesznego dzieciaka. Nie wiem w kogo to takie rozbrykane i wygadane, bo Dominika i Holger wyglądają na raczej wyrachowanych ludzi, ale cóż... Może nie zawsze tacy byli?
Chwile potem przybiegł malutki chłopiec i trzymał jakieś pudełeczko w swojej delikatnej rączce. Podaje mi je, a ja patrzę na niego pytająco...
-No, cio tak pacys!? -oburzył się -Jak się obudzi to mas jej to dać i powies mi cy się zgodziła! -powiedział dumny z siebie.
-Okey... -zaśmiałam się i otworzyłam pudełeczko, w którym był pierścionek. -Wow... Malutki? Skąd to masz? -zdziwiłam się.
-Ź automata z kulkami! Całe 2 Euro. -popatrzył na mnie swoimi poważnymi oczyma.
-Piękny, Maria na pewno się ucieszy. -uśmiechnęłam się do chłopca i poczochrałam go po włosach.
-Nje ciochraj! -zażądał, a do sali weszła Dominika z Holgerem.
-Luca! Pora się zbierać. -uśmiechnęła się kobieta.
-Jus? Napjawde? -zaczął marudzić.
-Tak, już. -zaśmiał się Holger -Pożegnałeś się z ciociami?
-Jus. -podszedł do ojca, a ten go wziął na ręce.
-Muszę wam coś powiedzieć... -uśmiechnęła się Dominika -Będziemy mieli jeszcze jedno dziecko. -wyznała.
-Naprawdę? To wspaniale! -ucieszyłam się i przytuliłam ją.
-Moja kruszynka! -uszczypnął Dominikę w pupę.
-Luca patrzy! Uspokój się! -zganiła go.
-Tata! Bies jom! -klasnął w rączki mały chłopiec, a do sali wszedł Joshua.
-Co się dzieje? Z czego się tak cieszycie? -uśmiechnął się i ucałował mnie w policzek.
-Dominika i Holger będą mieli dziecko. -wyjaśniłam.
-No Holgi! Ty zapładniaczu! Twoje plemniki szaleją! -zaśmiał się głośno, a my razem z nim.
-Cio to pjemniki? -patrzył na nas Luca, który nie rozumiał jeszcze co to znaczy.
Kiedy już odjechali nasi państwo Badstuberowie, Joshui udało się mnie wyrwać na romantyczny obiad. Siedzieliśmy w jednej z droższych restauracji w Monachium. Przyznam, że czułam się nieswojo, pośród zapachu pięknych róż i bogatych kochanków, którzy siedzieli wokół nas przy swoich stolikach. Kobiety ubrane w piękne sukienki, na szyi miały najdroższe klejnoty i wymalowane najdroższymi kosmetykami w Niemczech, a ja? Ubrana w spodnie, z delikatnym, srebrnym łańcuszkiem na szyi i kompletnie nieumalowana z nieokiełznanym kokiem na głowie.
-Joshua... Jak ja wyglądam? Mogłeś mi powiedzieć, a nie wyciągasz mnie ze szpitala... -zrobiło mi się trochę wstyd za swój wygląd.
-Jesteś tutaj najpiękniejszą kobietą, więc proszę Cię abyś nie mówiła takich głupstw kochanie. -patrzył na mnie zza menu.
-Nie jestem wcale taka piękna. -wzruszyłam ramionami.
-Wybrałaś coś? -zapytał zaciekawiony.
-Nie, wszystko jest takie drogie... -przeszły mnie dreszcze, kiedy zobaczyłam ile kosztuje tu jedzenie.
-Nie martw się, stać mnie na wszystko. -zapewnił.
-Ale nie mnie! Joshi...
-Proszę Cię... -szepnął -Wybiorę za Ciebie.
Kelner podszedł do nas i Joshua zamówił coś, czego nigdy nie wypowiedziałabym w jego ojczystym języku. Czyżby mój niemiecki był taki słaby? A może to danie jest tak skomplikowane, że nie ma takiego słowa w słowniku? Patrzyłam na Joshuę, któremu już przeszła pierwsza złość i zaspokojony patrzył mi w oczy. Non stop zastanawiałam się o co mu chodzi, aż w końcu się domyśliłam.
Położył dłoń na mojej i położył na stoliku małe pudełeczko w bordowym kolorze... Pomyślałam sobie "O Boże! Mój Joshua Kimmich chce mi się oświadczyć!". Ale nie... Kiedy uśmiechnięta od ucha do ucha otwierałam pudełeczko, moim oczom ukazała się piękna, wysadzana drogimi kamieniami bransoletka. Byłam z początku trochę zawiedziona, ale za chwilę mi przeszło, bo domyśliłam się ile trudu zadał sobie mój ukochany, aby ją kupić.
-To już rok... -uśmiechnął się do mnie.
-Joshi... Ja zapomniałam, nic dla Ciebie nie mam... -zrobiło mi się głupio.
-Nic nie mów skarbie. -pogładził mój policzek -Podziękujesz mi w nocy. -zaśmiał się.
-Mój kochany zboczuch! -zaśmiałam się.
Ujął moje policzki i pocałował mnie w czoło, przy czym wyznał mi miłość. To byłby najlepszy dzień życia, gdyby nie ten telefon od Mario, który zadzwonił do mnie dosłownie kilka minut później.
-Co się stało skarbie? -popatrzył na mnie pytającym wzrokiem mój ukochany.
-Ann porwała Francisa i wywiozła go gdzieś za granicę. -wydukałam przestraszona.
-Jak to? Mario nie dopilnował jej?! -oburzył się -Gdzie on jest?! -był zdenerwowany.
-W szpitalu... Maria się obudziła. -zatrzepotałam rzęsami.
-To wspaniale... -na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
-Nie jest wspaniale... -wyszeptałam -Co jeśli Francis się nie odnajdzie? Maria już się załamała. Teraz może się jej tylko pogorszyć. -powiedziałam zrozpaczona.
_____________________________________________________
Łapcie 17! Kolejny w sobotę, albo niedzielę :)
-Ciociuuu... -popatrzył na mnie chłopiec -Kjedy ciocia Majisia się obudzi?
-Nie wiem Luca, mam nadzieję, że jak najszybciej. -uśmiechnęłam się pocieszająco.
-Bo nas dzidzia ceka na niom. -powiedział zmartwiony.
-Nie bój się, wasz dzidziuś na pewno ujrzy swoją mamusię. -zaśmiałam się.
-Myśjis, ze ciocia zgodzi sie za mie wyjść? -zapytał patrząc na Marię.
-Najpierw musisz się jej oświadczyć przystojny kawalerze. -zachichotałam cicho.
-No dobja, pocekaj!
Ku mojemu zdziwieniu, chłopiec wybiegł z sali i przez dłuższą chwilę nie wracał. Coś wymyślił nasz mały Luca? Czy po prostu uciekł? Śmieję się w duchu z tego pociesznego dzieciaka. Nie wiem w kogo to takie rozbrykane i wygadane, bo Dominika i Holger wyglądają na raczej wyrachowanych ludzi, ale cóż... Może nie zawsze tacy byli?
Chwile potem przybiegł malutki chłopiec i trzymał jakieś pudełeczko w swojej delikatnej rączce. Podaje mi je, a ja patrzę na niego pytająco...
-No, cio tak pacys!? -oburzył się -Jak się obudzi to mas jej to dać i powies mi cy się zgodziła! -powiedział dumny z siebie.
-Okey... -zaśmiałam się i otworzyłam pudełeczko, w którym był pierścionek. -Wow... Malutki? Skąd to masz? -zdziwiłam się.
-Ź automata z kulkami! Całe 2 Euro. -popatrzył na mnie swoimi poważnymi oczyma.
-Piękny, Maria na pewno się ucieszy. -uśmiechnęłam się do chłopca i poczochrałam go po włosach.
-Nje ciochraj! -zażądał, a do sali weszła Dominika z Holgerem.
-Luca! Pora się zbierać. -uśmiechnęła się kobieta.
-Jus? Napjawde? -zaczął marudzić.
-Tak, już. -zaśmiał się Holger -Pożegnałeś się z ciociami?
-Jus. -podszedł do ojca, a ten go wziął na ręce.
-Muszę wam coś powiedzieć... -uśmiechnęła się Dominika -Będziemy mieli jeszcze jedno dziecko. -wyznała.
-Naprawdę? To wspaniale! -ucieszyłam się i przytuliłam ją.
-Moja kruszynka! -uszczypnął Dominikę w pupę.
-Luca patrzy! Uspokój się! -zganiła go.
-Tata! Bies jom! -klasnął w rączki mały chłopiec, a do sali wszedł Joshua.
-Co się dzieje? Z czego się tak cieszycie? -uśmiechnął się i ucałował mnie w policzek.
-Dominika i Holger będą mieli dziecko. -wyjaśniłam.
-No Holgi! Ty zapładniaczu! Twoje plemniki szaleją! -zaśmiał się głośno, a my razem z nim.
-Cio to pjemniki? -patrzył na nas Luca, który nie rozumiał jeszcze co to znaczy.
Kiedy już odjechali nasi państwo Badstuberowie, Joshui udało się mnie wyrwać na romantyczny obiad. Siedzieliśmy w jednej z droższych restauracji w Monachium. Przyznam, że czułam się nieswojo, pośród zapachu pięknych róż i bogatych kochanków, którzy siedzieli wokół nas przy swoich stolikach. Kobiety ubrane w piękne sukienki, na szyi miały najdroższe klejnoty i wymalowane najdroższymi kosmetykami w Niemczech, a ja? Ubrana w spodnie, z delikatnym, srebrnym łańcuszkiem na szyi i kompletnie nieumalowana z nieokiełznanym kokiem na głowie.
-Joshua... Jak ja wyglądam? Mogłeś mi powiedzieć, a nie wyciągasz mnie ze szpitala... -zrobiło mi się trochę wstyd za swój wygląd.
-Jesteś tutaj najpiękniejszą kobietą, więc proszę Cię abyś nie mówiła takich głupstw kochanie. -patrzył na mnie zza menu.
-Nie jestem wcale taka piękna. -wzruszyłam ramionami.
-Wybrałaś coś? -zapytał zaciekawiony.
-Nie, wszystko jest takie drogie... -przeszły mnie dreszcze, kiedy zobaczyłam ile kosztuje tu jedzenie.
-Nie martw się, stać mnie na wszystko. -zapewnił.
-Ale nie mnie! Joshi...
-Proszę Cię... -szepnął -Wybiorę za Ciebie.
Kelner podszedł do nas i Joshua zamówił coś, czego nigdy nie wypowiedziałabym w jego ojczystym języku. Czyżby mój niemiecki był taki słaby? A może to danie jest tak skomplikowane, że nie ma takiego słowa w słowniku? Patrzyłam na Joshuę, któremu już przeszła pierwsza złość i zaspokojony patrzył mi w oczy. Non stop zastanawiałam się o co mu chodzi, aż w końcu się domyśliłam.
Położył dłoń na mojej i położył na stoliku małe pudełeczko w bordowym kolorze... Pomyślałam sobie "O Boże! Mój Joshua Kimmich chce mi się oświadczyć!". Ale nie... Kiedy uśmiechnięta od ucha do ucha otwierałam pudełeczko, moim oczom ukazała się piękna, wysadzana drogimi kamieniami bransoletka. Byłam z początku trochę zawiedziona, ale za chwilę mi przeszło, bo domyśliłam się ile trudu zadał sobie mój ukochany, aby ją kupić.
-To już rok... -uśmiechnął się do mnie.
-Joshi... Ja zapomniałam, nic dla Ciebie nie mam... -zrobiło mi się głupio.
-Nic nie mów skarbie. -pogładził mój policzek -Podziękujesz mi w nocy. -zaśmiał się.
-Mój kochany zboczuch! -zaśmiałam się.
Ujął moje policzki i pocałował mnie w czoło, przy czym wyznał mi miłość. To byłby najlepszy dzień życia, gdyby nie ten telefon od Mario, który zadzwonił do mnie dosłownie kilka minut później.
-Co się stało skarbie? -popatrzył na mnie pytającym wzrokiem mój ukochany.
-Ann porwała Francisa i wywiozła go gdzieś za granicę. -wydukałam przestraszona.
-Jak to? Mario nie dopilnował jej?! -oburzył się -Gdzie on jest?! -był zdenerwowany.
-W szpitalu... Maria się obudziła. -zatrzepotałam rzęsami.
-To wspaniale... -na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
-Nie jest wspaniale... -wyszeptałam -Co jeśli Francis się nie odnajdzie? Maria już się załamała. Teraz może się jej tylko pogorszyć. -powiedziałam zrozpaczona.
_____________________________________________________
Łapcie 17! Kolejny w sobotę, albo niedzielę :)
No kolejny łobuz no :D
OdpowiedzUsuńAncia :(( dlaczego? ;((
Błagam no :(
I pamiętaj, że jeśli ta blond szczota się znajdzie to długo sobie nie pożyje :D
Cudny <3
Buziaki ;****
komentarz live (spodobało mi się XD)
OdpowiedzUsuńmum is happy bc moje słoneczka mają się dobrze <3
mój uroczy mały kawaler, aww
Holgi wyrachowany, Dominika wyrachowana... to tylko pozory, Anka, to tylko pozory XD
MÓJ SYNEK TAKI KOCHANY <3 <3 <3
o kurczę, to żeś mnie samą tą ciążą zaskoczyła! *chyba się przyrumieniłam, lel*
HOLGER, GDZIE PRZY LUDZIACH
KUŹWA KISNĘ XDDDDDD oplułam się, hahahahahahahahahhahahahaha XDDDDD
kochany Joshi, aww
JEZU, CZEMU TE SAMCE SĄ TAKIE NIEWYŻYTE???????????
JEZU, BYŁO JUŻ TAK DOBRZE
WIEDZIAŁĄM, ŻE TA SUKA TO TYLKO UDAJE, WIEDZIAŁAM, KUŹWA
IDĘ WYĆ ALBO CZYTAĆ POCZĄTEK, KIEDY SIĘ SZCZERZYŁAM JAK GŁUPI DO SERA
CIAO, MA BYĆ SUPI GEIL, BO JAK NIE TO DU BYĆ KAPUT
Luca taki słodki *.* ckwe czy Maria przyjmie jego oświadczyny, haha ^^
OdpowiedzUsuńDominika w ciąży....no spoko xD
Też myślałam, że się oświadczy Nadii no ale trudno, może kiedyś to zrobi :)
Wiedziałam że Ann coś odwali no i proszę...niech lepiej oddaje syna państwu M&M ; P
Ogólnie świetny wpis,
Pzdr :*